Proszę Państwa,

chcieliśmy serdecznie podziękować za udział Waszych młodszych i starszych pociech w zgrupowaniu sportowym w Sominach. To była przyjemność pracować z Państwa dziećmi i móc sprawować nad nimi opiekę przez te 10 dni.

Nasi zawodnicy i jednocześnie uczestnicy obozu przetrwali ten ciężki pod względem sportowym obóz. Spokojnie mogę powiedzieć, że najmłodsze grupy przemierzały dziennie przynajmniej 10 km o własnych siłach na własnych nogach podczas różnych aktywności i atrakcji, co nie przeszkadzało im mieć problemu z zaśnięciem po 22 :).

O grupach starszych nawet nie wspominam zbyt mocno, bo ilość treningów judo, biegowych, siłowych była wprost nie do zliczenia, ale wyliczyliśmy, że dzienna średnia ilość kroków tych zawodników, wynosi ni mniej ni więcej, ale 23764, czyli ok 17km.

I muszę przyznać, że obie te grupy naprawdę się sprawiły pod tym kątem. Bywały dni, w których o godz. 22 trudno było im dotrzeć już na własne łóżko ;).

Ilość jedzenia, które pochłaniali nasi zawodnicy jest wprost nie do przeliczenia :): czemu nie ma się co dziwić przy takim wydatku energetycznym oraz palącym kalorie słońcu. Poza tym kuchnia w Sominach stanęła na wysokości zadania i zapewniła naprawdę smaczne wyżywienie – znowu nie udało mi się schudnąć – i nie! nie wyjadałem dzieciom kotletów!

Był to trudny wyjazd dla wielu osób ze względu na sytuację społeczną związaną z panującymi warunkami, częstymi przerwami w kontaktach z rówieśnikami w trakcie roku szkolnego etc. Wiele osób uczyło się na nowo przebywania w grupie, funkcjonowania w niej, szacunku do współlokatorów – to nie były łatwe chwile.

Tak jak widać było i słychać w naszych relacjach i na naszych zdjęciach praktycznie wszędzie towarzyszył nam śmiech i dobry humor, co nie oznacza, że nie obyło się bez łez i kłótni – gdyby tego nie było, to oznaczałoby, że ktoś tu mija się mocno z prawdą – oczywiście, że były i łzy tęsknoty i łzy po kłótniach, czasem gdzieś zdarzyła się i mocna wymiana argumentów. Tak się musi dziać, gdy żyją ze sobą na jednej przestrzeni mocne charaktery, które my również pomagamy na macie kształtować. A pamiętajmy, że judo nie kończy się na macie – ono się tu zaczyna.

Dziękuję każdemu uczestnikowi obozu – temu młodszemu i temu starszemu, za każdy uśmiech, gest wdzięczności, za zaufanie, gdy mówiliście nam, że tęsknicie lub że coś Wam się nie spodobało, dziękuję za zwroty i słowa „ale tu fajnie”, „dziękuję”, „lubię Panią, Pana”, „trenerze, a czy mogę pobiegać jeszcze za karę”. My Wam dziękujemy, że za każdym razem uczymy się dzięki Wam czegoś nowego: empatii, rozwiązań, umiejętności.

Jestem pewien, że po tym obozie każdy Was jest w jakimś zakresie, w jakimś obszarze, lepszy od tej osoby, którą był przed obozem. I za to Wam dziękuję: za Wasz wkład, poświęcenie, chęć bycia lepszym i sprawniejszym. To są rzeczy, które zostaną z Wami na dłużej niż na kilka dni: one zostaną z Wami na zawsze i będą jak ten dobry duch podpowiadać w życiu, że zawsze dacie radę! Możecie być z siebie dumni, bo to naprawdę było ciężkie zgrupowanie!

Jestem pewien i piszę to specjalnie zamiast „wydaje mi się”, że 99% sytuacji sprostaliśmy. Zawsze pozostaje ten 1%, który nam umknął, bo sami jesteśmy tylko ludźmi a przy tak ciężkiej pracy praktycznie po 24h na dobę, może się to zdarzyć!

Mogę, natomiast,  z czystym sumieniem powiedzieć i potwierdzić, że zespół trenerski, z którym miałem przyjemność przez te 10 dni pracować w osobach: Moniki, Piki, Osy, Andrzeja, Łukasza, Pyrzego i Michała, sprawił się genialnie. Widziałem w Was pasję, chęć niesienia pomocy, chęć przekazywania wiedzy a przede wszystkim radość z odpowiedzialności, którą otrzymaliście dzięki Państwu: możliwości sprawowania pieczy nad Państwa dziećmi. Naprawdę jestem z Was dumny i nie widzę innej możliwości jak kontynuowanie tej współpracy na kolejnych zgrupowaniach. Dziękuję Wam za to, że przetrwaliście każdą z tych krótkich, bo często 3/4 godzinnych, nocy siedząc na straży dzieciaków i dawaliście potem radę prowadzić z radością zajęcia w ciągu dnia!

W imieniu całego zespołu trenerskiego
dziękując za zaufanie
Trener Oh Gi Kebab
Tomek Chróścielewski